W końcu dojechaliśmy do Luksemburga :P byliśmy strasznie głodni a kasa się kończyła więc kupiliśmy dużą Nutelle i sporo bułek co nam starczyło na sporo czasu.
Teraz trzeba było wydostać się z miasta na jakąś wylotówkę, pytaliśmy ludzi jak iść i przy okazji zwiedziliśmy kawałek miasta.
Gdy już doszliśmy na jakąś wylotową drogę usłyszałem piękny dźwięk potężnego silnika i zza zakrętu wyjechał stary Ford Mustang tak odwalony że szczena mi opadła do samej ziemi. Jak wyjeżdżał z ronda i dodał gazu koło nas miód dla uszu po prostu :P ale się nam nie zatrzymał :P
Chwilę później hamuje koło nas samochód terenowy i wskakujemy. Dwaj kolesie w garniakach jadą na jakieś spotkanie i sobie z nimi rozmawiamy i opowiadamy o naszej wyprawie. Fajnie ie z nimi gadał i podwieźli nas aż do samej granicy Luksemburga na wielką stację benzynową.
Na stacji okazało się że pracuje polka z którą sobie pogadaliśmy :)
Resztę dnia spędziliśmy na pytaniu ludzi czy ktoś jedzie w kierunku do Polski. Jak zobaczyliśmy polską rejestrację uradowani pobiegliśmy do auta z zapytaniem o podwiezienie ale radość szybko minęła - "niestety chłopaki nie zabiorę was" a miał całego pustego busa palant jeden. Po tym incydencie jakiś koleś podjechał kabrioletem i kręcąc głową powiedział że pierwszy raz widział żeby rodak rodaka na stopa nie zabrał hehe.
Później udało nam się złapać Tira który jechał na... Litwę :P i zabrał nas pod samą granicę Polski (Koln, Dortmund) ale po drodze było jeszcze spanie w Hannover.