Po powrocie z zamku do miasta poszliśmy prosto do portu. W międzyczasie zahaczyliśmy stację benzynową aby kupić coś zimnego do picia i zjedliśmy jakieś kebaby w tureckim barze.
Gdy doszliśmy do portu okazało się, że dzisiejszy prom z jakiś przyczyn nie popłynie wieczorem do Barcelony więc musimy nocować jeszcze jedną noc na Majorce. Spotkaliśmy parę Polaków którzy musieli płynąć tym promem ponieważ rano mają zarezerwowany lot do Wrocławia i ku memu zdziwieniu szef portu załatwił prywatny samolot żeby naszych dwóch polaków przewieźć prosto na lotnisko :D nieźle co?
Mało tego, siedzimy sobie nieopodal portu na trawce i koło nas usiadł jakiś koleś ze znajomą. Po chwili już siedzieliśmy razem i popijaliśmy jego trunki :P
Okazało się że koleś chciał płynąć na Ibizę ale jego prom też odwołali i z tego samego powodu siedzimy teraz we 4 na trawniku przed portem :D popijając jakieś dobre winko.
Dostaliśmy nawet propozycję od kolesia aby płynąć z nim na Ibizę bo tam ma jakąś zgraną ekipę i będzie razem git ale my mieliśmy już inne plany. Pożegnaliśmy się i powiedzieliśmy że idziemy spać na plażę, która znajduje się niedaleko.
Gdy już dotarliśmy na plażę i rozłożyliśmy nasze spania koleś którego poznaliśmy w porcie też przyszedł spać na plażę i rozłożył się z nami. Okazało się później w rozmowie że koleś jest wróżbitą :) Alcazane się nazywał. Powróżył nam z rąk pokręciliśmy sobie bekę i poszliśmy spać. Bałem się że rano obudzimy się bez plecaków ale koleś był spoko. Obudził nas pożegnał się i poszedł na swój prom. Nasz był trochę później więc się nie spieszyliśmy.